česky | polski
Dva magoři vyráží na třítýdenní cestu na Balkán. Před nimi je víc než 6000 kilometrů. Odkud se vzal tento šílený nápad? Jak vypadaly přípravy na cestu? Čtěte dál…
Nápad se zrodil jednoho podzimního večera roku 2017. Seděli jsme na gauči a Ondra vyprávěl o svých motorkářských cestách. Vzpomínal na ubytování v kempu u rakouských jezer, alpské silnice v Itálii, lážo-plážo na Azurovém pobřeží a divokou přírodu Norska. Dalším cílem jeho cesty měl být Balkán.
Cesta měla mít něco přes 6000 kilometrů. Nápad to byl zajímavý. K Balkánu jsem měla blízko, protože jsem byla v Makedonii, Chorvatsku a Bosně, ale pořád mi to bylo málo. Možnost návštěvy ostatních zemí v této části Evropy byla moc lákavá.
Nebyla jsem si jistá, jestli se mi cestování na motorce bude líbit, ale řekla jsem si, že to zkusím.
Během dvou večerů jsem připravila seznam míst, které bych chtěla navštívit. Probrali jsme to spolu, a pak jsme nachystali podrobný itinerář. Měla jsem ambiciózní plány. Za tři týdny jsem chtěla objet kromě Rumunska, Srbska, Kosova, Makedonie, Albánie, Černé Hory a Bosny i polovinu Bulharska…
Ondra mi vysvětlil, že by tím pádem musela naše cesta trvat nejméně měsíc… Tolik času jsme neměli… Bulharsko jsme museli nechat do budoucna. Skoro osm měsíců před začátkem naší cesty, jsme měli připravený virtuální plán moto výletu.
Ondra už měl zkušenosti s cestováním na motorce. Pro mě to byla novinka. Museli jsme se naučit jezdit spolu a především já jsem se musela naučit, jak jezdí baťůžek. Veškerá pravidla, ve smyslu co všechno musíš dělat a co naopak nesmíš, jsem pochopila docela rychle. Ale i tělo si muselo zvyknout. Bohužel to nebylo úplně snadné. Zadek a záda byly bolavé a nohy ztuhlé…
Než jsme se vydali na cestu na Balkán, podnikli jsme spolu několik moto výletů. Byli jsme u jezer kousek od Salcburku v Rakousku, ve Slovinsku, na Moravě a v jižním Polsku. Spočítala jsem, že od dubna do července jsme ujeli společně okolo 6000 kilometrů.
Trefou byla koupě zadního kufru od Touratechu. Měli poslední kus skladem v Aténách. Bez kufru bychom na motorku nezabalil spacáky a nafukovací karimatky. Jízda se pro mě od té doby stala snazší, protože jsem se mohla zády opřít o kufr. Navíc jsem se cítila jistěji a bezpečněji za jízdy.
Před cestou naše motorka získala nový vzhled. Kromě plexi nástavce, který měl omezit množství mrtvého hmyzu na přilbách, jsme polepili motorku našimi jmény. Inspirace vycházela od jednoho českého motorkáře, kterého jsme potkali u jezera v Rakousku.
Nezbylo nám nic jiného než vyrazit na cestu. Ale o tom až v dalším příspěvku. 🙂
Stay tuned!
česky | polski
Dwójka wariatów postanawia wyruszyć w trzytygodniową wyprawę na Bałkany. Przed nimi ponad 6000 kilometrów. Skąd się wziął ten szaleńczy plan? Jak wyglądały przygotowania przed podróżą? Czytajcie dalej…
Pomysł zrodził się pewnego jesiennego wieczoru roku 2017. Siedzieliśmy na kanapie, a Ondra opowiadał o motocyklowych przygodach. Wspominał nocowanie w kempingu nad austriackimi jeziorami, alpejskie drogi we Włoszech, plażowanie na Lazurowym Wybrzeżu i dziką przyrodę Norwegii. Kolejnym celem jego podróży miały być Bałkany.
Cała trasa miała liczyć około 6000 km. Pomysł wydawał mi się bardzo kuszący. Czułam sentyment do Bałkanów. Byłam w Macedonii, Chorwacji i Bośni, ale ciągle czułam niedosyt. Perspektywa zobaczenia innych krajów w tej części Europy nie dawała mi spać.
Nie byłam pewna, czy podróżowanie na motocyklu spodoba mi się, ale obiecałam sobie, że spróbuję.
W ciągu dwóch wieczorów sporządziłam listę miejsc, które chciałabym zobaczyć. Po wspólnej debacie, ustaliliśmy szczegóły. Moje plany były ambitne. W ciągu 21 dni chciałam oprócz Rumunii, Serbii, Kosowa, Macedonii, Albanii, Czarnogóry i Bośni, zobaczyć połowę Bułgarii…
Ondra wytłumaczył mi, że wtedy wyprawa musiałaby trwać co najmniej miesiąc… Tyle czasu nie mieliśmy… Bułgarię musieliśmy odłożyć na przyszłość. Prawie osiem miesięcy przed początkiem podróży, mieliśmy nakreślony nasz wirtualny plan eskapady.
O ile Ondra miał już za sobą pewne motocyklowe doświadczenia, o tyle dla mnie była to zupełna nowość. Musieliśmy się nauczyć razem jeździć. Przede wszystkim to ja musiałam się nauczyć, jak jeździ plecak na motocyklu. Ogólne zasady w stylu, co musisz robić i czego ci nie wolno, wdrożyłam w życie dość szybko. Ciało również musiało się przyzwyczaić. O dziwo, nie było to takie łatwe. Tyłek i plecy często bolą, a nogi są skostniałe…
Zanim wyruszyliśmy na Bałkany, odbyliśmy kilka motocyklowych przejażdżek i wycieczek. Byliśmy nad jeziorami niedaleko Salzburgu w Austrii, w Słowenii, na Morawach i w południowej Polsce. Policzyłam, że od kwietnia do lipca przejechaliśmy wspólnie około 6000 kilometrów.
Strzałem w dziesiątkę okazał się zakup tylnego kufra firmy Touratech. Mieli ostatni w składzie w Atenach. Bez niego nie zapakowalibyśmy śpiworów i nadmuchiwanych materaców na motocykl. Jazda stała się dla mnie łatwiejsza, ponieważ mogłam się oprzeć o kufr. O większym poczuciu bezpieczeństwa nie wspomnę.
Inspirowani pewnym czeskim motocyklistą, którego spotkaliśmy nad jeziorem w Austrii, postanowiliśmy nadać motocyklowi trochę oryginalności. Oprócz dodatkowego plexi, które miało ograniczyć ilość martwych owadów na naszych kaskach, nalepiliśmy na motocykl nasze imiona.
Nie pozostało nam nic innego, jak wyruszyć w drogę. Ale o tym opowiem o tym w następnym wpisie. 🙂
Stay tuned!